świniaczka |
Moderator |
|
|
Dołączył: 18 Lut 2007 |
Posty: 168 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: z Polski... |
|
|
|
|
|
|
|
|
Opowiadanie dopiero w I częsci, i nie będzie takie super, bo tutaj się dopiero wszystko zaczyna...
Było zimno. Świnka Roetka wraz ze swoim stadkiem ruszyli na północ.
-Moja Rozetko...- zaczęła mama patrząc na swoją córcię- Uważaj na koty. Nie chcielibysmy Cię stracić. Masz w sobie to coś.
Póżniej mama odwróciła głowę i krzyknęła do swoich koleżanek.
-Uwaga! Samce idą! Nie dopuśćmy ich do nad dziewczęta!
To jest u świnek normalne, że jezeli jest dużo samic, i kilka samców, samice nie dopuszczają do siebieosobników płci przeciwnej.
Jeżlei samica w takim gronie urodzi samca, wtedy jest on tolerowany do pewnego momentu.
-Oj, nie bądźcie takie... -zawołał Szylkret(to taka rasa swinki morskiej), po czym się zaśmiał i mrucząc otarł o mamę Rozetki.-Mru... Weźcie bądźcie wporzo...
-Nie... Gienio. Hm.-i obrażona mama Rozetki pociągnęła córcię za sobą i poszły dalej.
Nagle wyczuły burzę.
Zaczęło grzmieć, blisko świnek.
-Cześć... -powiedziała Rozetka i uciekła daleko. A Deszcz lał coraz mocniej. Nie było nigdzie ukrycia... |
|